- Typowa piosenka dla besties, które wspierają się w trudnych chwilach - mówi o swoim najnowszym wydawnictwie Lanberry. Artystka, której dwa ostatnie single nabiły w cyfrze grubo ponad 90 milionów odtworzeń, publikuje utwór pod nie-tak-znowu-oczywistym tytułem “Fejk”.
Chociaż tytuł może budzić różne skojarzenia i wywoływać wątpliwości, jedno jest pewne - pierwsza połowa 2024 roku należała do Lanberry. Zarówno nagrany wspólnie z Tribbsem, afirmacyjny “Dzięki, że jesteś”, jak i wojowniczy “Co ja robię tu” nie tylko uplasowały się w gronie najpopularniejszych piosenek w serwisach streamingowych, ale też regularnie okupowały pierwszą dziesiątkę rodzimego airplaya. Nieco spokojniejszy, ale równie przebojowy, z chwytliwym refrenem - “Fejk” to idealna propozycja na późne lato.
- Wyobraź sobie, że przychodzi do ciebie przyjaciółka, którą zostawił jej wymarzony chłopak - rozwija temat “Fejka” Lanberry. Nikt się tego nie spodziewał, nikt nie podejrzewał, że coś jest nie tak, nawet ty. Idealny obrazek, dobrze zagrana rola, na którą dał się nabrać każdy, a jednak... to wszystko okazało się iluzją. Próbujesz pocieszyć przyjaciółkę, podnieść ją na duchu i przede wszystkim powiedzieć jej, że nie jest niczemu winna, bo ‘skąd miała wiedzieć, że to jeden wielki fejk’. Chcesz sprawić, żeby się od niego uwolniła i uświadomić jej, że od teraz będzie tylko lepiej - konkluduje artystka.
Podobnie jak w przypadku “Co ja robię tu” do współpracy produkcyjnej Lanberry zaprosiła Jeremiego Siejkę, zaś pieczę nad teledyskiem - nieco przerysowaną, puszczającą oko do widza historią - powierzyła Dawidowi Ziembie i jego teamowi Mindproduction.