Kinga Głyk po czterech latach powraca z albumem "Real Life"! Basistka i kompozytorka przedstawia nową płytę, która przekracza granice gatunków i jest wynikiem wspólnej kompozytorsko-producenckiej pracy Kingi i Michaela League - pięciokrotnego zdobywcy nagrody Grammy, współtwórcy sukcesów Snarky Puppy.
W mojej pierwszej rozmowie Michael zapytał mnie, co chcę przekazać za pomocą muzyki. Powiedziałam mu, że chcę dać przewagę basowi, ale nie chcę, aby ludzie myśleli, że to tylko album basisty. Chodziło o stworzenie pięknych utworów. Muzyka może być wystarczająco interesująca i silna, by poruszyć serce, nawet jeśli nie ma słów. Kocham używać dźwięków do opowiedzenia o swoich uczuciach i tworzyć piękne piosenki, które mogą dotknąć serce kogoś innego. Nie zawsze myślisz, że to basista stworzył to dzieło. Chodzi bardziej o opowiadanie historii za pomocą muzyki
- mówi Kinga Głyk.
Michael League, Robert „Sput” Searight, Casey Benjamin, Kinga Głyk, Brett Williams, Nic Hard (fot. Emily Turkanik).
Utwory, które piszę, w większości nie mają słów. Ująć słuchacza tylko dźwiękiem to wyzwanie. Muzyka może mieć głęboki przekaz. Dążę do tego, żeby nie odgrywać nut, ale umieć wyrazić coś więcej. Obserwując dzisiejszy świat widzę, że jest masa ludzi, którzy opanowali muzykę i są bardzo sprawni. Pewnie wszyscy dążymy do tego, żeby móc grać lepiej i nie mieć ograniczeń. Czasem wydaje mi się jednak, że zaczynamy tracić sens i cel, dla którego muzyka w ogóle istnieje. (...) Zawsze chodzi o balans między jednym a drugim. Nie zawsze elokwencja przemówi do słuchacza. Musi to być kombinacja wyważenia, elokwencji, ale też szczerości i czasem prostoty. Muzyka dla mnie jest podobna do konwersacji